Hej! W dzisiejszym poście będzie o czymś zupełnie innym, niż
zazwyczaj.
Jak to?
No cóż, czasami trzeba pofilozofować i zastanowić
się np. nad golfem typowego Bośniaka.
Spokojnie, nie zmieniamy się w blog modowy i już wszystko
wyjaśniamy. Zapraszamy do lektury!
Gdy byliśmy w Bośni, wynajęliśmy samochód - taki road trip to
naprawdę świetna sprawa. Podczas przemieszczania się po drogach krajowych
zaobserwowaliśmy ciekawe zjawisko. Było to wyjątkowo częste występowania
pewnego modelu samochodu. Zna go chyba każdy (nie tylko w Bośni), a zwie się:
VW
Golf
Zaskakujące jest to, że chyba ze 40% ruchu to właśnie golfy.
Zarówno I i II, których w Polsce już prawie nie ma, jak też III i IV. „Piątki”
też się pojawiają, ale nie aż tak często, a ilość tych najnowszych jest znikoma.
Zresztą wiemy, co mówimy – sami mieliśmy VW polo, a golfa nie wzięliśmy chyba
tylko ze względu na większe koszty (spalanie, wynajem, kaucja…).
Można by pomyśleć, że Bośniacy są szaleni, skoro na głównej
trasie północ-południe nie można policzyć do pięciu tak, by nie przejechał golf
(zero przesady, a i sarkazmu wyjątkowo brak). Jednak o coś tu chodzi. Dlatego tu pojawia się mała teoria spiskowa. Jugosławia była dość otwarta na zachód, a przecież Bośnia była częścią owego kraju. Ta sama Jugosławia słynęła z bycia jednym z ulubionych miejsc do wyjazdów wakacyjnych wśród mieszkańców Europy zachodniej. Bardzo
możliwe jest, że w czasach, które nazywamy „komuną”, do Bośni było więc importowane
mnóstwo tych relatywnie niedrogich samochodów z zachodu i dlatego jest ich tak dużo.
No dobra, można spytać: I co z tego? A to, że np. w Polsce
tak sprowadzać samochodów praktycznie się nie dało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz