menu główne

profilki

niedziela, 26 marca 2017

Jak wydać 9 zł? - tanie loty


Jak wydać 9 zł? Tyle, co ludzi, tyle też odpowiedzi. My znaleźliśmy dość nietuzinkowy sposób…
                            
A było tak:
Znalazłem lot.
Za 9 zł.
Nie bardzo było wiadomo, po co taki bilet może być potrzebny i co z nim zrobić, ale stwierdziliśmy, że warto skorzystać z okazji.
<było warto, czytajcie, a się przekonacie>
Malwina zajęła się załatwianiem noclegów, a że wszystko było robione na (przed)ostatnią chwilę, to 2 dni później wyruszyliśmy.




Poniedziałek, 19.09.2016, po 9.00 rano

Atlas i Piłsudski

Ruszliśmy dowolnym busem do Łodzi, a czekając na nasz transport do Warszawy, obejrzeliśmy Atlas Arenę wkoło oraz zrobiliśmy ‘rundkę’ po parku Józefa Piłsudskiego.
Potem pojechaliśmy do Warszawy Polskim Busem i tyle…
Znaczy się…
Nie tyle, bo zaczęliśmy zwiedzać.





Poniedziałek, 19.09.2016, 14:00 oraz później

Piękno i KFC

Ruszyliśmy zwiedzić Wilanów – pałac jest piękny, a ogród… też. Spacerom i zdjęciom nie było końca, a raczej nie byłoby, gdyby nie zaczęło się robić chłodno.
Ogrzaliśmy się przysmakami Z KFC i ruszyliśmy dalej.
<bohaterowie przemieszczają się dalej, nie są świadomi, że powstanie o nich blog, ani że czynność jechania autobusem będzie na tym blogu zawarta>
<jadą>
<jadą>
<dojechali>









Na wieczór wpadliśmy na Starówkę, lecz po krótkim spacerze musieliśmy wsiąść do autobusu i jechać do naszej ‘kwatery’. Życie…





Wtorek 20.09.2016

Wstaliśmy dość wcześnie i gdy tylko dotarliśmy na stację metra Centrum, kupiliśmy bilety i wjechaliśmy na taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki.




Po przejażdżce pociągiem z przesiadką na autobus (który chyba miał logo PKP) dotarliśmy na lotnisko. I tu przechodzimy do sedna.

Użyliśmy naszych biletów za 9zł!

Dotarliśmy do Gdańska po jakichś 40 minutach i… 
Nie ma transferu do miasta, bo godzina późna, a przejazdy są dla słabych.
Na szczęście podjeżdża Opel z napisem „TRENER PERSONALNY” i z szybkością światła podwozi nas do mieszkania. Uber, tylko że trochę bardziejszy.
<śpimy>

Środa 21.09.2016

Budzimy się
<głodno tu>
Idziemy do pierwszego sklepu, jaki się pojawi. Zakupy bierzemy na plażę. I tak oto…

Spełnione marzenie

…Zjedliśmy sobie śniadanie na plaży (czyli zrobiliśmy coś, co każdy chciałby przynajmniej raz w życiu zrobić), a potem ruszyliśmy na Stare Miasto. Zobaczyliśmy:
- Żurawia
- niby-london-eye
- Starówkę (w tym liczne zabytki oraz inne Dwory Artusa)
- świetlaną przyszłość
- jedzenie (to tylko atak głodu wśród blogerów, czytajcie dalej)









Klęska

Postanowiliśmy wrócić do mieszkania i później ruszyć znów na plażę.
I tu akcja jest taka:
<jedziemy>
Zły tramwaj, trzeba się przesiąść. Jesteśmy 2 przystanki od celu.
Pada
Nasze bilety są nieważne od półtorej chwili, a ja stwierdziłem, że nie będziemy w deszczu ich kupować, bo po co moknąć i w ogóle już blisko…
Pojawia się tramwaj – niby zbawienie, niby ten jedyny, niby właściwy.
Wsiadamy.
Kontrola biletów.
Mandacik
134,90zł.
Za osobę…
W promocji przy płatności kartą…
Drogie te przesiadki.

Stoczyliśmy się

Po naszym upadku nie pozostało nic innego, jak się upić.
Nie zrobiliśmy tego jednak. Znaczy się…
Nie zrobiliśmy tego jednak od razu.
Wieczorem po spożyciu odrobiny wina, postanowiliśmy iść na plażę i spróbować się wykąpać w morzu. Przecież koniec września to jeszcze nie pora dla morsów, damy radę.

Kąpiel w winie?

Wino odrobinę pomaga, więc „prosimy je o wsparcie” i idziemy się kąpać. W ciemności.
Kolejne marzenie spełnione.
Jest tylko jedno ale.
Zaczyna padać (znowu).
Tak oto spędziliśmy ostatnie pół butelki wina pod domkiem-parawanem.
Wbrew pozorom, te domki to bardzo fajna sprawa.
Szczególnie, jak ktoś lubi pływać w zimnym morzu po ciemku. W deszczu.
Było warto J

Czwartek, 22.09.2016

Zbrodnia i kara

Kto rano wstaje, ten zmęczony. Opuszczamy mieszkanie i ruszamy ku wschodzącemu słońcu.
<widział ktoś wschód słońca po 9 rano?>
Tak więc ruszamy na pociąg do Sopotu.

Zabrałem małą na molo…

Wybaczcie...





Przespacerowaliśmy się sopockim molo w jedną stronę. Potem z powrotem. Widoki nie zawiodły.
Potem nogi zaniosły nas na Monciak.
<ach, szalone te nogi>
Może porównanie Monciaka do łódzkiej piotrkowskiej to błąd.
Może nie.
Ale bezdyskusyjnie Costa ma pyszną kawę, a krzywy domek ciekawą fasadę.



Westerplatte

Gdy doszliśmy do takich wniosków, postanowiliśmy zmieścić w naszym „grafiku” jeszcze Westerplatte.
I wiecie co?
Nie udało się.
Bywa. I tak jeszcze zdążymy.
Przecież nie da się mieć wszystkiego.
Niezaprzeczalny jednak jest fakt, że można dobrze się bawić.
Nawet w nieidealnym świecie.

Góra Gradowa

Gdy nasze szanse odwiedzenia Westerplatte oscylowały w okolicy 0%, znaleźliśmy wzmiankę o górze. Gradowej dokładnie. Świetne miejsce. Naprawdę. Żeby nie pisać na próżno, macie zdjęcia:



Odbjur

Gdy nadszedł czas, zeszliśmy na Dworzec Główny.
Daleko nie było.
Wsiedliśmy do Polskiego Busa i droga szybko nam minęła.
Potem już tylko Dziku odebrał nas z dworca i wywiózł gdzie popadnie (czyli do domów).
Koniec*
* Jeśli dotąd doczytaliście, to gratulujemy. Serio. Niech Wasze życie będzie wesołe i urodzajne :P


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz