A było tak:
Znalazłem lot.
Za 9 zł.
Nie bardzo było wiadomo, po co taki bilet może być potrzebny
i co z nim zrobić, ale stwierdziliśmy, że warto skorzystać z okazji.
<było warto, czytajcie, a się przekonacie>
Malwina zajęła się załatwianiem noclegów, a że wszystko było
robione na (przed)ostatnią chwilę, to 2 dni później wyruszyliśmy.
Poniedziałek, 19.09.2016, po 9.00 rano
Atlas i Piłsudski
Ruszliśmy dowolnym busem do Łodzi, a czekając na nasz
transport do Warszawy, obejrzeliśmy Atlas Arenę wkoło oraz zrobiliśmy ‘rundkę’
po parku Józefa Piłsudskiego.
Potem pojechaliśmy do Warszawy Polskim Busem i tyle…
Znaczy się…
Nie tyle, bo zaczęliśmy zwiedzać.
Poniedziałek, 19.09.2016, 14:00 oraz później
Piękno i KFC
Ruszyliśmy zwiedzić Wilanów – pałac jest piękny, a ogród…
też. Spacerom i zdjęciom nie było końca, a raczej nie byłoby, gdyby nie zaczęło
się robić chłodno.
Ogrzaliśmy się przysmakami Z KFC i ruszyliśmy dalej.
<bohaterowie przemieszczają się dalej, nie są świadomi,
że powstanie o nich blog, ani że czynność jechania autobusem będzie na tym
blogu zawarta>
<jadą>
<jadą>
<dojechali>
Na wieczór wpadliśmy na Starówkę, lecz po krótkim spacerze
musieliśmy wsiąść do autobusu i jechać do naszej ‘kwatery’. Życie…
Wtorek 20.09.2016
Wstaliśmy dość wcześnie i gdy tylko dotarliśmy na stację
metra Centrum, kupiliśmy bilety i wjechaliśmy na taras widokowy Pałacu Kultury
i Nauki.
Po przejażdżce pociągiem z przesiadką na autobus (który
chyba miał logo PKP) dotarliśmy na lotnisko. I tu przechodzimy do sedna.
Użyliśmy naszych biletów za 9zł!
Dotarliśmy do Gdańska po jakichś 40 minutach i…
Nie ma transferu do
miasta, bo godzina późna, a przejazdy są dla słabych.
Na szczęście podjeżdża Opel z napisem „TRENER PERSONALNY” i
z szybkością światła podwozi nas do mieszkania. Uber, tylko że trochę bardziejszy.
<śpimy>
Środa 21.09.2016
Budzimy się
<głodno tu>
Idziemy do pierwszego sklepu, jaki się pojawi. Zakupy
bierzemy na plażę. I tak oto…
Spełnione marzenie
…Zjedliśmy sobie śniadanie na plaży (czyli zrobiliśmy coś,
co każdy chciałby przynajmniej raz w życiu zrobić), a potem ruszyliśmy na Stare
Miasto. Zobaczyliśmy:
- Żurawia
- niby-london-eye
- Starówkę (w tym liczne zabytki oraz inne Dwory Artusa)
- świetlaną przyszłość
- jedzenie (to tylko atak głodu wśród blogerów, czytajcie
dalej)
Klęska
Postanowiliśmy wrócić do mieszkania i później ruszyć znów na
plażę.
I tu akcja jest taka:
<jedziemy>
Zły tramwaj, trzeba się przesiąść. Jesteśmy 2 przystanki od
celu.
Pada
Nasze bilety są nieważne od półtorej chwili, a ja
stwierdziłem, że nie będziemy w deszczu ich kupować, bo po co moknąć i w ogóle
już blisko…
Pojawia się tramwaj – niby zbawienie, niby ten jedyny, niby
właściwy.
Wsiadamy.
Kontrola biletów.
Mandacik
134,90zł.
Za osobę…
W promocji przy płatności kartą…
Drogie te przesiadki.
Stoczyliśmy się
Po naszym upadku nie pozostało nic innego, jak się upić.
Nie zrobiliśmy tego jednak. Znaczy się…
Nie zrobiliśmy tego jednak od razu.
Wieczorem po spożyciu odrobiny wina, postanowiliśmy iść na
plażę i spróbować się wykąpać w morzu. Przecież koniec września to jeszcze nie
pora dla morsów, damy radę.
Kąpiel w winie?
Wino odrobinę pomaga, więc „prosimy je o wsparcie” i idziemy
się kąpać. W ciemności.
Kolejne marzenie spełnione.
Jest tylko jedno ale.
Zaczyna padać (znowu).
Tak oto spędziliśmy ostatnie pół butelki wina pod
domkiem-parawanem.
Wbrew pozorom, te domki to bardzo fajna sprawa.
Szczególnie, jak ktoś lubi pływać w zimnym morzu po ciemku.
W deszczu.
Było warto J
Czwartek, 22.09.2016
Zbrodnia i kara
Kto rano wstaje, ten zmęczony. Opuszczamy mieszkanie i
ruszamy ku wschodzącemu słońcu.
<widział ktoś wschód słońca po 9 rano?>
Tak więc ruszamy na pociąg do Sopotu.
Zabrałem małą na molo…
Wybaczcie...
Przespacerowaliśmy się sopockim molo w jedną stronę. Potem z
powrotem. Widoki nie zawiodły.
Potem nogi zaniosły nas na Monciak.
<ach, szalone te nogi>
Może porównanie Monciaka do łódzkiej piotrkowskiej to błąd.
Może nie.
Ale bezdyskusyjnie Costa ma pyszną kawę, a krzywy domek
ciekawą fasadę.
Westerplatte
Gdy doszliśmy do takich wniosków, postanowiliśmy zmieścić w
naszym „grafiku” jeszcze Westerplatte.
I wiecie co?
Nie udało się.
Bywa. I tak jeszcze zdążymy.
Przecież nie da się mieć wszystkiego.
Niezaprzeczalny jednak jest fakt, że można dobrze się bawić.
Nawet w nieidealnym świecie.
Góra Gradowa
Gdy nasze szanse odwiedzenia Westerplatte oscylowały w
okolicy 0%, znaleźliśmy wzmiankę o górze. Gradowej dokładnie. Świetne miejsce.
Naprawdę. Żeby nie pisać na próżno, macie zdjęcia:
Odbjur
Gdy nadszedł czas, zeszliśmy na Dworzec Główny.
Daleko nie było.
Wsiedliśmy do Polskiego Busa i droga szybko nam minęła.
Potem już tylko Dziku odebrał nas z dworca i wywiózł gdzie
popadnie (czyli do domów).
Koniec*
* Jeśli dotąd doczytaliście, to gratulujemy. Serio. Niech
Wasze życie będzie wesołe i urodzajne :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz